Recepta na okupację: bierny opór 26 listopada 2022, 15:07
Berdiańsk został okupowany 27 lutego 2022 roku. Na razie trudno powiedzieć, czy ta pełznąca inwazja z Krymu (bo bez żadnego strzału) na tereny Ukrainy południowej była wynikiem zdrady na szczeblu wyższym, czy lokalnym. Wtedy, gdy Mariupol dzielnie walczył z najeźdźcami, hordy rosyjskie bez żadnego oporu zbrojnego zajmowały miasta i wsie w obwodach chersońskim i zaporoskim.
Polak-Berdiańczyk, mój informator, po czterech miesiącach okupacji relacjonował:
Aż 50% mieszkańców opuściło Berdiańsk. Rynki i sklepy stały się głównymi miejscami spotkań ludzi. Po zamknięciu o 15:00-16:00 ulice są puste. Samo miasto jest w połowie puste. Reszta czuje się zapomniana. Ale są tacy, którzy wracają: ludziom skończyły się pieniądze, więc wydaje się, że w domu będzie łatwiej przeżyć. Dziś wszyscy mieszkańcy Berdiańska rozumieją, co się dzieje, ale nie rozumieją, jak mogą to zmienić.
Tuż po wkroczeniu rosyjskich wojsk do 100-tysięcznego Berdiańska, pełniący obowiązki burmistrza Aleksander Swidło opublikował na Facebooku odezwę. "Uzbrojeni żołnierze weszli do budynku rady miejskiej i przedstawili się jako żołnierze armii rosyjskiej. Poinformowali, że wszystkie budynki administracyjne miasta są pod ich kontrolą i przejmują kontrolę także nad budynkiem komitetu wykonawczego” – napisał i dodał, że rosyjskie siły okupacyjne zaproponowały mu i innym urzędnikom dalszą pracę pod rosyjską kontrolą, ale odmówili i opuścili miasto, wyjeżdżając do Zaporoża.
Z perspektywy czasowej, osoba pochodzenia polskiego, która pozostała w Berdiańsku tak ocenia powyższy fakt oraz działalność ewakuowanych władz lokalnych:
Cała administracja (urzędnicy) rejonu uciekła w miasto obwodowe Zaporoże. Zdrada to czy strategia wojenna, osobiście uważam że pierwsze, ponieważ nie przypadkiem podobna sytuacja miała miejsce w Chersońskim obwodzie. Pytań wiele, co robią w Zaporożu urzędnicy, którzy wcale nie kontrolują Berdiański rejon. Subiektywnie – otrzymują pensję i premię 100 procentową z lutego potocznego roku, są „herosami w obwodowej wojskowej administracji”, kradną pomoc humanitarną oraz otrzymują pieniądze osobiście w schematach przewozowych ludzi z okupowanych terenów.
Wracając do opisu chronologicznego, zaznaczę, że mieszkańcy tymczasowo okupowanego Berdiańska postanowili pokazać najeźdźcom, co myślą o ich obecności. Zrobili to dość dosadnie. Mimo że mieszkańcy mieli do czynienia z uzbrojonymi żołnierzami, nie kryli swoich wyraźnie negatywnych emocji w związku z atakiem – protestujący krzyczeli: "Śmierć wrogom", krzyczeli, że Berdiańsk to Ukraina i „wysłali” rosyjskich żołnierzy w ślady za rosyjskim za flagowym okrętem Floty Czarnomorskiej „Moskwa”. W wyniku stałych protestów rosyjscy żołnierze postanowili nie zmieniać flag na budynku miejskiej administracji i pozostawili ukraińskie symbole, oddalili się także ze swoją wojskową techniką sprzed budynku rady miejskiej.
Jednak, trwało to nie długo. Już na początku marca zaczęła się przemoc, porwania i rabunki i gwałty, których dopuszczają się okupanci (gwardia rosyjska, bojownicy z Czeczenii i pseudorepublik ługańskiej i donieckiej). Następnie okupanci podjęli się tworzenia struktur administracjo wojskowej.
W dniu 20 marca rosyjscy żołnierze bili i zatrzymywali uczestników codziennego pokojowego protestu w Berdiańsku. Patrioci mieli ze sobą ukraińskie flagi i śpiewali patriotyczne pieśni. Kiedy przeszli do miejsca lokalizacji rosyjskich władz okupacyjnych, żołnierze otoczyli ich i zaczęli strzelać w powietrze. Odnotowano doniesienia o biciu i kolejnym zatrzymywaniu protestujących.
Rosyjscy żołnierze (głównie Buriaci i Dagestańczycy) początkowo po prostu otaczali terytorium i patrzyli. Kilka dni później przywódcy ruchu oporu zaczęli być wywożeni do kolonii nr 77. Po torturach po cichu opuścili miasto. Reszta protestujących została rozpędzona siłą. Wiece ustały. Cywile i żołnierze wciąż są torturowani. Obecnie przetrzymywanych jest tam ponad sto osób. Wśród nich są nauczyciele uczelni pedagogicznej, nauczyciele, trenerzy.
To sprawiło, że nawet ta część ludności okupowanych terenów, która do lutego była nastawiona prorosyjsko, straciła powody do entuzjazmu wobec „ruskiego miru”. Na własne ryzyko mieszkańcy zaczęli opuszczać miasto i wyjeżdżać na tereny kontrolowane przez władze ukraińskie. A w tym czasie przez Berdiańsk przewijały się tysiące uchodźców z pobliskiego (tylko 70 kilometrów) Mariupola, dla których rząd ukraiński i organizacje międzynarodowe próbowały załatwiać korytarze humanitarne. Chcę zaznaczyć, że pomimo porozumień i ustaleń rosyjskie wojska systematycznie ostrzeliwały cywilne konwoje samochodów prywatnych i transportu humanitarnego.
Pomomo doświaczeń, zdobytych w systematycznie niszczonym Mariupolu, niektórzy „uciekinierzy” pozostali w Berdiańsku i, urządzając się w opuszczonych mieszkaniach berdiańczyków, kolaborują z administracją okupacyjną, obejmując stanowiska w pseudostrukturach samorządowych, zakładach infrastruktury miejskiej, szkołach i szpitalach.
Jednocześnie mieszkańcy Berdiańska donoszą, że w mieście pojawiło się więcej osób, które zewnętrznie przypominają rdzennych mieszkańców Republiki Buriacji. Są też informacje, że wojsko przewozi swoje rodziny do Berdiańska.
Również wiele ludzi z Donbasa emagrowało do Berdiańska, otrzymując od rosyjskich okupantów paszporty RF oraz wolne mieszkania (przesiedleńców z Berdiańska). Okupanci zapraszają rosyjską telewizję dla reportaży „Jak mieszkańcy Berdiańska są zadowoleni że ich zwolnili Rosjanie od władzy Kijowa”, ale na 90% biorą w tym udział migranci z Donbasu których rosyjska propaganda za 9 lat przekształciła w mankurtów. (Mankurt – termin pochodzący w mitologii Kirgistanu odnoszący się do bezwolnego, otępiałego, posłusznego niewolnika.).
W tej sytuacji Zarząd „Odrodzenia” podjął decyzję zdjąć tablicę przy wejściu do Domu Polskiego, w którym członkowie Polonijnego Koła Lekarzy zorganizowały swoiste centrum pomocy potrzebującym.
Dzięki posiadanym środkom została zakupiona żywność i leki, które w marcu były wydawane wszystkim mieszkańcom miasta.
W połowie marca, w wyniku działań wojennych, doszło do poszkodzenia gazociągu w donieckim. Berdiańsk do dzisiaj jest bez gazu, często bez prądu i Internetu. Operatorzy sieci komórkowych nie mają możliwości zapewnić mieszkańcom terenów okupowanych normalnej komunikacji.
Od połowy kwietnia 2022 roku w obwodach południowej Ukrainy zaczęło dochodzić do aktów dywersji i sabotażu przeciwko siłom okupacyjnym, ataków na lokalnych kolaborantów oraz akcji informacyjno-psychologicznych. Ich celem jest osłabienie morale wojsk rosyjskich, zniechęcenie lokalnej społeczności do kolaboracji i podtrzymanie jej determinacji do sprzeciwu wobec władz okupacyjnych. Obecnie skala i zakres tych działań są niewystarczające, by mogły przyczynić się do zmiany sytuacji operacyjnej na froncie południowo-wschodnim. Wzmocnienie ruchu oporu i zintensyfikowanie jego działań może jednak odegrać istotną rolę w ramach potencjalnej ukraińskiej kontrofensywy.
6 września obok budynku administracji cywilno-wojskowej w Berdiańsku eksplodował samochód, którym jechał mianowany przez Rosję okupacyjny komendant miasta Artem Bardin,. Ranny „komendant” został przewieziony do szpitala, jego stan media od razu określały jako ciężki. Miejscowi Polacy donosili, że po wybuchu słychać było strzały z broni palnej. Okupanci poszukiwali w mieście sabotażystów. Pod tym pretekstem wdzierali się do mieszkań i garaży. Zgłaszane były przypadki grabieży.
Represje, jednak, zaczęły się już w marcu.
…jeden działacz kultury, który całe życie poświecił muzeumu krajoznawczemu oraz patriotycznemu wychowaniu młodzieży „umarł duchowo”. W dzień ataku Rosjan 24.02 umarła jego matka od choroby wywołanej Covid. Działacz ten zbierał w swoim muzeum trofea pułku Azow. Nikt go nie uprzedził i został schwytany przez okupantów i katowany tygodniami, jako zwolennik Obecnie ta osoba, ten działacz kultury siedzi sam w domu, nic nie je, sąsiedzi próbują mu pukać do drzwi, zostawiać jedzenie, ale bez skutku…
Jak widać, okupacja, pomimo abstrakcyjnego patosu wojennego ma konkretne wymiary egzystencjalne. Oto kilka doniesień z Berdiańska:
Pod koniec czerwca o trzeciej nad ranem porwano z mieszkania trenerkę pływania wraz z 18-letnim synem. Kobieta ma proukraińskie stanowisko, zajmowała się wolontariatem – przez znajomych kierowców przewoziła leki z Zaporoża do Berdiańska. W mieszkaniu na trzecim piętrze, w którym mieszka, pozostał kot. Sąsiedzi i znajomi nie mogli go nakarmić przez cztery dni. W końcu sąsiadka z góry postanowiła zejść z balkonu na balkon i uratowała kotka.
Znajomi adaptowali dziewczynkę z domu dziecka. Jeszcze w lutym potocznego roku pojechała na odpoczynek do Hiszpanii. Niestety, po 24 lutym nie mogli wrócić. I w marcu 16-letnią dziewczynę, która została na wsi pod Berdiańskie, zgwałcił żołnierz Rosjanin – przy przeszukaniu domu. Zapłakana dziewczyna szukała we wsi komendanta – głównego oficera okupantów. Po wysłuchaniu zapłakanej dziewczyny – główny okupanta przeprowadził tego żołnierza do niej, i powiedział: „Tylko powiedz, a my go stracimy”. Ale dziewczyna za jakiś czas powiedziała: „Nie trzeba go zabijać, już nic się nie zmieni”.
W maju nagonka w mieście nasiliła się. Działalność charytatywna „Odrodzenia” stała się niemożliwą. Wolontariusze, rozdające leki i żywność byli zagrożeni, ale dalej wspierają potrzebujących, działając w Berdiańskim podziemiu. Było to możliwe dzięki wsparciu finansowemu nielicznych darczyńców z Polski i USA oraz pomocy Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych i Polskiemu Zespołowi Humanitarnemu.
Przyznane kwoty były przelewane na konta „Odrodzenia” oraz wolontariuszy z Zaporoża, którzy dokonywali zakupu leków na terenach ukraińskich i „przemycane” do Berdiańska. Czasami taka podróż, niecałe 200 km., trwała 10 dni. Żywność kupowano od rolników z okolicznych wiosek.
Prezes Polonijnego Koła Lekarzy w Berdiańsku z żalem informuje:
Wielu lekarzy wyjechało. Ale w Berdiańsku jest też mniej pacjentów. Pomagamy, komu się da. Niedawno rozdaliśmy 5 kilo tureckiej kawy, która była w domu polskim. Po kryjomu rozdajemy leki chorym, nie tylko Polakom. Sporządzamy listy leków, których ludzie potrzebują, zamawiamy je w Zaporożu. Nam podają aktualne ceny w aptekach na terenach pod kontrolą Ukrainy. Przemycają leki i paragony. Przede wszystkim mieszkańcy Berdiańska potrzebują leków na cukrzycę, wysokie ciśnienie krwi, choroby serca, a także pieluchy dla dorosłych.
I dalej:
Ze względu na to, że poczta nie działa, a apteki są prawie puste, ludzie zamawiają towary u przewoźników. Kierowcy z Berdiańska do Zaporoża wywożą ludzi, robią zakupy i przynoszą zamówienia w Berdiańsk Z powodu działań wojennych w regionie Zaporoża paczki docierają tygodniami. Ostatnio kurs znajomego kierowcy-wolontariusza zakończył się niepowodzeniem. Mężczyzna został zatrzymany na rosyjskim punkcie kontrolnym, zbity a samochód mu zabrano.
Po trzech miesiącach ukraińskie artykuły spożywcze zniknęły z półek sklepów. Ukraińskie sieci handlowe wycofały się z miasta, markety przyjęli „nowi właścicieli” z Doniecka i Krymu. Ceny kosmicznie wyrosły:
Mieszkańcy Berdiańska również narzekają na ceny. Mówią, że wiele towarów trzeba zamawiać z Zaporoża.
„Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że produkty są drogie, nie zamówisz płatków śniadaniowych i masła. Ale na przykład produkty higieniczne tak, zamawiamy. Wyobraź sobie, że nasz dezodorant kosztuje 150-200 hrywien, podczas gdy na wolnej Ukrainie kosztuje 60-80 hrywien. I tak ze wszystkim. Detergent do naczyń 60-80 UAH, w obszarze kontrolowanym - 40 UAH. Wielu przywozi lub odbiera paczki i odsprzedaje z własnych rąk, mamy kwitnący biznes resellerów.
Ceny kształtują się przypadkowo, przypadkowo. Od września okupanci miasta ustalili nowy, jeszcze bardziej dziki kurs ukraińskiej hrywny wobec rosyjskiego rubla. Teraz wynosił od 1 do 1,25. Ma to na celu sztuczną deprecjację hrywny i wzmocnienie rubla. Kilka tygodni temu wyrównano ceny w rublach i hrywnach.
Najgorzej jest z lekami. W aptekach, które jeszcze są otwarte, sprzedawane są medykamenty wyprodukowane w Rosji, ewentualnie niektóre ukraińskie, spod lady.
Problem medycyny jest szczególnie dotkliwy. W końcu ukraińskich leków prawie nie ma w sprzedaży, a zagraniczne znacznie podrożały. Słyszałem, jak dziewczyna skarżyła się, że pigułki dla babci kosztują ponad tysiąc hrywien, a na terenach nieokupowanych coś do 500 hrywien. Wyobrażacie sobie ile przepłacamy?
25 maja władze okupacyjne w Berdiańsku poinformowały o wprowadzeniu do obiegu rubla rosyjskiego Jednocześnie w obiegu pozostaje ukraińska hrywna. W dniu 1 września został zamknięty ostatni ukraiński bank.
Pierwsze rosyjskie święto, które okupacyjne władze narzucają ludności, odbyło się 6 czerwca – ogłoszono świętowanie dnia języka rosyjskiego.
Następnie zawieszono billboardy z okazji obchodzonego 12 czerwca rosyjskiego państwowego święta – Dnia Rosji – z napisem „Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Rosji”.
Jesteśmy jak więźniowie w obozie. Rosyjskie flagi. Puste plaże i kolejki po „pomoc humanitarną”. Zamknięta poczta, banki i instytucje socjalne. Billboardy w Berdiańsku powiewają trójkolorami, raszystskimi hasłami o "jednym narodzie" i cytatami z Putlera (Putina). Trudno tu oddychać, jesteśmy jak więźniowie w obozie o wielkości miasta.
W ostatnich dniach września w Berdiańsku odbyło się reżyserowane przez okupantów „referendum”. Mogli głosować "wszyscy mieszkańcy miasta". W praktyce oznacza to, że w tzw. referendum biorą udział głównie Rosjanie – wojskowi, ich rodziny i różnego rodzaju "specjaliści", którzy przyjechali na okupowane tereny Ukrainy oraz miejscowi kolaboranci. Większość okolicznych mieszkańców nie otwierało okupantom drzwi i nie uczestniczy w spektaklu. Ludzie wiedzą, że wyniki głosowania są od dawna ustalone na Kremlu.
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że Berdiańsk, Polacy Berdiańska, członkowie „Odrodzenia”, którzy nie mogą opuścić okupowane miasto, czynią, według Gandhiego, bierny opór – sprzeciw bez używania siły fizycznej, bez większej aktywności. Cierpią, ale trwają, wspierając się nawzajem.
Przykro, że tak prężna kiedyś organizacja nie dostała w tym roku ani grosza z funduszy polonijnych na cele charytatywne, na zapewnienie środków do przetrwania w warunkach dłuższej okupacji. Do pseudoreferendum było to możliwe.
Czy to bliskowzroczność polityczna? Czy profanacja obowiązków służbowych?
Ostatni cytat:
„Pól miasta wyjechało, a ci, którzy zostali, trwają w strachu – mówi mi Halina, mieszkanka Berdiańska. Od kogo? czego zostaliśmy uwolnieni? A co będzie dalej? Obawiam się, że może być drugi Mariupol” – dodaje kobieta i mówi, że wciąż czeka na Siły Zbrojne Ukrainy".